środa, 30 czerwca 2010

Beauty & The Bib



Była nauczycielka i mama czworga dzieci Lara Boyle pracowała nad projektami śliniaczków przy kuchennym stole, chcąc pogodzić rolę młodej mamy z potrzebą zawodowego rozwoju i koniecznością utrzymania rodziny. Swoje produkty zaczęła sprzedawać na stoiskach targów weekendowych w Greenwich w Londynie, ciesząc się ogromnym zainteresowaniem. Zachęcona sukcesem otworzyła wraz z mężem Kieranem własny sklep, a wkrótce po tym ich śliniaczki trafiły na półki Harrodsa i Harveya Nichollsa. Zachwyt produktami ciągle trwa, a ich dystrybucja rozszerza się o kolejne kraje. Marka Beauty & The Bib weszła właśnie na polski rynek. Możemy ochronić ubranka naszych małych brudasków w radosny i stylowy sposób: firma oferuje śliniaczki w przeróżnych rodzajach i wzorach - od miękkich frotte po praktyczne laminowane, małe, duże, w kształcie lodów, jabłuszek, truskawek czy gwiazdek. W ofercie są też śliniaki dla dzieci niepełnosprawnych.
Ceny od 33 zł do 57 zł.

środa, 16 czerwca 2010

Koszulki z mysiej dziurki


Dzieci już po raz kolejny zainspirowały rodziców!
Kasia Nestrowicz i Marcin Nowicki - rodzice czteroletniego Franka i dwuletniego Bruna, projektanci regularnie współpracujący z artystami przy tworzeniu książek, stron internetowych i filmów video - tym razem spróbowali swoich sił jako twórcy ubrań z ręcznie rysowanymi grafikami. To właśnie dla chłopców na koszulkach pojawiły się pierwsze zwierzęta, a zaraz po tym posypały się zamówienia od przyjaciół oraz...przyjaciół przyjaciół. Świetny prezent dla każdego małego miłośnika ptaków, tygrysów czy kotów.

koszulki można zamówić, pisząc na maila: noviki@noviki.net

zapraszamy również do odwiedzania strony, na której chłopcy w wariackich pozach prezentują koszulki swoich rodziców: www.mysiadziurka.pl

wtorek, 1 czerwca 2010

List od czytelniczki w Dzień Dziecka

Dostaliśmy wzruszającego maila od czytelniczki o przykrym wydarzeniu jakie ją spotkało dzisiaj w Warszawie. Gaga zyczy Wam wszystkim lepszego świata, dla nas i dla dzieci.
"
Mój synek lubi truskawki. Lubi też całym sześcioletnim ciałem skakać w wózku z radości słysząc przejeżdżające ulicą samochody. Cieszy się jeżdżąc na spacery, robiąc ze mną zakupy. Jest szczęśliwym dzieckiem, pomimo, że trzy lata temu stracił wzrok, przestał chodzić i mówić. Wielu spraw nie rozumie, ale dziś w dniu dziecka, to ja kupując mu truskawki na warszawskiej Woli przestałam rozumieć świat. Sprawił to młody, elegancki mężczyzna, krzyczący głośno na mojego syna. Nie wiem do tej pory, o co miał pretensje. O to, że dziecko na wózku inwalidzkim nie ustąpiło dorosłemu z drogi? Nie rozumiem, czemu nie wyraził swojego oburzenia zwracając uwagę mnie. Mogłabym wtedy go przeprosić w imieniu mojego syna. Za to, że dziecko wyraża swoją radość tak, jak potrafi. Za to, że nie widzi przeciskających się na siłę obok wózka ludzi, że ma nadwrażliwość na dźwięki ulicy i kopie słysząc klaksony aut , wreszcie za to, że chce jak zdrowe dzieci chodzić z mamą po ulicy i kupować swoje ulubione truskawki , zamiast ukrywać się w domu. Z całego serca składam też w dniu dziecka temu eleganckiemu panu i jemu podobnym pewnym siebie ludziom życzenia, aby nigdy nie przytrafiło mu się takie nieszczęście, jakie spotkało moją rodzinę, jednocześnie mając nadzieję, że jego rodzice są z niego tak dumni, jak ja i mój mąż jesteśmy dumni z naszego syna.

Szkoda, że w kraju, w któym ostatnio mówi się tak wiele o szacunku, miłosci i kulturze, z jakimi należy traktować ludzi, rzeczywistość jest inna. Gdyby stworzono kampanię społeczną, mówiącą o tym, że nie powinno się komentować niepełnosprawności na głos w miejscu publicznym, sklepie, placu zabaw, w metrze, większośc ludzi uznałaby ją za zbyteczną, uczącą "oczywistej oczywistości". A jednak zdarza mi się często słyszeć od obcych osób komentarze "taki duży chłopak i na wózku jeździ" , " Taki leniuszek z ciebie, a mam chodzić musi". Powinniśmy wszyscy wiedzieć, że takie komentarze są nie tylko wielce nietaktowne, ale mogą zniszczyć poczucie wartości chorego dziecka, może czuć się gorsze, krytykowane i niepełnowartościowe. Robimy wszystko, żeby syn czuł się szczęśliwy, lubił świat i nie bał się ludzi, ale takie sytuacje, szczególnie w dniu dziecka, załamują i sprawiają, że czuję się bezsilna.

-Justyna W.
"